Władze miasta wyrzucając rowerzystów z buspasów zmusiły ich do jazdy po chodniku. Chodniku, który do końca czerwca 2013 miał stanowić wygodny i bezpieczny do jazdy ciąg pieszo-rowerowy. Ile warte są obietnice ZDiTu i wiceprezydenta? Sprawdzamy

Mamy połowę lipca 2013 roku. Od półtora miesiąca nie wolno rowerzystom jeździć buspasem wzdłuż ul. Kopcińskiego i al. Rydza-Śmigłego. Wiceprezydent miasta i dyrektor ZDiT na spotkaniu z przedstawicielami Fundacji Fenomen obiecali, że do końca czerwca 2013 roku dokonają stosownych przeróbek, aby ten ciąg pieszo-rowerowy nie był torem przeszkód i stanowił jednolity odcinek, a nie 12 osobnych chodników z przymusową jazdą rowerem! Obiecano nam wymalowanie przejazdów rowerowych łączących wszystkie z 12 odcinków, obniżenie nierówności i krawężników. ZDiT zapewniał, że się wyrobi, zwłaszcza że jak podkreślano nawet Policja wydała pozytywną opinię na wprowadzenie tych zmian. 

Ile warte są obietnice wiceprezydenta Łodzi i ZDiTu, który nawet na swojej stronie internetowej zapowiadał wprowadzenie tych zmian do połowy lipca? Oto fotorelacja: 


Przeszkody na chodniku powodujące, że bezpieczne wyminięcie się dwóch rowerzystów jest właściwie niemożliwe.


Przy zjeździe w ul. Wydawniczą brak przejazdu rowerowego. ZDiT postawił znaki więc trzeba te kilkadziesiąt metrów iść pieszo.


Jedyna zmiana na trasie - likwidacja uskoku. Ale co z tego jak w oddali już widać koniec możliwości jazdy rowerem.


TAK! Tędy mamy jechać rowerem. Według ZDiTu to jest bezpieczniejsze i wygodniejsze.


Kolejne schody nie mogą być przeszkodą. Zwłaszcza, że do przejścia z rowerem mamy jeszcze kilkanaście metrów - dopiero tam za znakiem wolno nam jechać.


Dojeżdżamy do przejścia dla pieszych i? Punkt teleportacyjny? Kolejne kilkadziesiąt metrów spaceru.


I co zrobić na tym skrzyżowaniu z ul. Narutowicza? Można przejść się wraz z rowerem, albo mieć to w nosie i przejechać jezdnią. 


Dojeżdżamy do skrzyżowania z ul. Banacha. Tutaj również brakuje przejazdu dla rowerów. Ale co ciekawe - brakuje także znaku kończącego się ciągu pieszo-rowerowego. A za skrzyżowaniem nie ma znaku informującego o kolejnym odcinku CPR. Więc co, tutaj można już jezdnią?


Znowu pytanie - co rowerzysta ma tutaj zrobić? Niby znak kończący (coś co przy ul. Banacha się nie zaczęło) jest. Ale co dalej? Spacer, teleportacja? Jak dostać się do drogi rowerowej będącej kilkadziesiąt metrów za skrzyżowaniem - za wjazdem na stację benzynową? 


Po zachodniej stronie to samo. Przez przejście dla pieszych przy ul. Jaracza nadal nie ma przejazdu rowerowego = spacer.


Skrzyżowanie z ul. Narutowicza = kolejny spacer przez kilkanaście metrów.


Zatoka przy buspasie - to się leczy! Czemu dokonano takiego zaboru miejsca dla pieszych? Dlaczego na chodnik wąski na 1,5 metra przy wiacie przystankowej  wrzucono jeszcze rowerzystów?


Kolejny przykład punktu teleportacyjnego. 


Czy ZDiT czeka na tragedię, czy może stwierdza że rowerzyści i piesi mogą się poruszać w tak urągających warunkach? 

Cieszymy się, że Zarząd Dróg i Transportu tak bardzo stara się dbać o zdrowie rowerzystów i chce im zapewnić jak najwięcej wrażeń podczas przemieszczania się. Ale przypominamy - wybierając rower chcemy jechać, a nie spacerować od fragmentu ciągu rowerowego do następnego. To, że państwo poustawiacie sobie znaki gdzie podpowie Wam wyobraźnia, nie znaczy że tę wyobraźnię posiadacie. Ciąg ten stanowi doskonała ilustrację zrzucania odpowiedzialności za fatalny stan drogi na najmniej chronionych uczestników ruchu! 

Dlatego prosimy wiceprezydenta Łodzi i dyrekcję ZDiTu aby się nie dziwili, dlaczego złożyliśmy do wojewody skargę na stan tego ciągu pieszo-rowerowego! Ten ciąg pieszo-rowerowy nie jest dobrą ilustracją magistratu dbającego o wizerunek miasta przyjaznego rowerzystom i pieszym.  

{hb}