Fragmenty Piotrkowskiej od al. Mickiewicza/Piłsudskiego do ul. Zamenhofa/Nawrot oraz od placu Wolności do ul. Próchnika/Rewolucji są wyłączone z ruchu rowerowego (znak B-9). Rowerzyści -- z których żaden do tej pory nie zabił się / nie połamał się / nic mu się nie stało (opatrzność czuwa, prawda?) - nie zawsze chcą respektować idiotyczne zasady, które wymyślił dla nich troskliwy ojciec ZDiT (oczywiście wszystko w imię "bezpieczeństwa"). Zresztą skąd my to znamy.
A teraz trzy zabawne fakty z tym związane:
- Rowerzyści są aktualnie jedyną grupą wyłączoną z możliwości legalnego przemieszania się po "zamkniętych" odcinkach ulicy Piotrkowskiej. W przeciwieństwie do nich przejeżdżać tymi odcinkami może cała litania podmiotów z Zarządzenia nr 1107/VI/11 z 18 sierpnia 2011 r., między innymi wszystkie służby komunalne, firmy ochrony osób i mienia, formy kurierskie, taksówkarze czy firmy świadczące usługi pocztowe.
Tip: osoba prowadząca rower to pieszy, nie rowerzysta. - ZDiT jest przekonany o tym, że stawiając znak B-9 zakazał wjazdu na te odcinki wózkom rowerowym (w tym rikszom). No cóż, pracując już dość długo w jednej instytucji na pewno można przeoczyć jakąś drobną nowelizację prawa o ruchu drogowym.
- ZDiT jest święcie przekonany o tym, że zamykając - tylko dla rowerów - jeden z głównych szlaków rowerowych w Łodzi, wyznaczył dla rowerzystów objazdy. O ile na odcinku "południowym" rzeczywiście możemy powiedzieć o zastosowaniu alternatywnego rozwiązania (stworzono kontrapas), o tyle - w rozumieniu ZDiT - na odcinku północnym ulicy Piotrkowskiej dla rowerzysty jadącego na południe alternatywnym połączeniem ma być ulica o przekroju 2x2 z pasem rozdzielającym i torowiskiem. Rowerzyście chcącemu wrócić na ulicę Piotrkowską sugeruje się skręt z ulicy Zachodniej w ulicę Próchnika. Właśnie tyle dla ZDiT oznacza zwrot "bezpieczeństwo rowerzystów".