W obszernym tekście Kosma Nykiel podjął się porównania dostępności wszystkich (w tym planowanych) przystanków kolejowych dla pieszych i osób na rowerach. Ciekawe wnioski i apel skierowany do władz miasta

W opracowaniu pod tytułem "Tunel średnicowy? Sam w sobie nie zbawi łódzkich korków" który pojawił się na blogu Kosmografie, autor zwraca uwagę na fakt, że budowany tunel średnicowy sam w sobie nie rozwiąże problemu korków w mieście. Trzeba przecież jakoś dostać się do stacji kolejowej, a z tym bywa już różnie. 

tunelpiesirower

Faktem jest, że po Łodzi samochodem jeździ się nieprzyjemnie, komunikacja miejska często stoi w korkach, bo brakuje buspasów, infrastruktura rowerowa jest dziurawa i nierzadko powoduje konflikty z innymi uczestnikami ruchu, a pieszym w Łodzi lepiej nie być, bo można się potknąć na wystających płytach, poślizgnąć na nieodśnieżonym chodniku lub po prostu nie przejść, bo któryś z kierowców postanowił zaparkować na nim samochód. W skrócie: łódzka polityka transportowa leży i kwiczy, pozostawiona samopas. I wtedy wchodzi on, cały na biało. Nazywany łódzkim mini-metrem.
(...)
Istnieje jednak jeden spory problem problem – zdecydowana większość przystanków kolejowych jest położona na obrzeżach osiedli mieszkaniowych. Są przypadki wzorcowego ulokowania przystanków blisko istniejącej zabudowy (np. Andrzejów, Żabieniec, Warszawska, Niciarniana), tak, że mogą być traktowane jako pełnoprawne stacje metra (które buduje się zwykle pośrodku osiedli). Niestety, w wielu przypadkach są one dość słabo skomunikowane komunikacją miejską (Retkinia, obydwa Radogoszcze) lub dojście pieszo jest dość karkołomne (Dąbrowa). Teraz czas na ruchy miasta, tak by w pełni wykorzystać potencjał, jaki daje nam układ kolejowy.
(...)
Największą przeszkodą w rozwoju poruszania się koleją po Łodzi będzie dotarcie pasażera na przystanek kolejowy. Na potrzeby analizy stworzyłem izochrony 10-minutowego dojścia do najbliższej stacji kolejowej – czyli z jakiego obszaru człowiek może dojść w przeciągu 10 minut. Przyjąłem tempo 5km/h, ale mapa nie uwzględnia rozmaitych barier (np. długiego oczekiwania na zielone światło na przejściach), a niekiedy mapa bazowa nie „wykrywała” niektórych ścieżek pieszych.

W debacie o lepszej dostępności przystanków kolejowych nie sposób zapomnieć o rowerach. Wiele zachodnich miast stara się promować ten sposób transportu z wielu powodów – zajmuje bardzo mało miejsca, kosztuje niewiele (zarówno infrastruktura, jak i same pojazdy), jest ekologiczny i całkiem szybki – no i oczywiście ma pozytywny wpływ na zdrowie jego użytkowników. Oczywiście, nie chodzi tu, by przesadzić wszystkich bez względu na wiek i stan zdrowia na rower – ale większość społeczeństwa jest w stanie przejechać rowerem 10 minut w jedną stronę – a to dobry początek.

Dojazd rowerem na stacje ŁKA to w mojej opinii największa szansa na poprawę dostępności stacji kolei miejskiej. Postanowiłem sprawdzić, jak duży jest zasięg poszczególnych przystanków, jeśli dotrzemy na nie rowerem. Przyjąłem bardzo konserwatywne założenie, że rowerzysta będzie jechał 12 km/h (to dość wolne tempo), także pokazane zasięgi lepiej traktować jako minimalne. Na początek mapa całego miasta z zaznaczonym zasięgiem 10 minut jazdy rowerem od stacji (tym razem uwzględniłem tylko istniejące + Zarzew i Janów, dla których są bardziej realne plany). Wygląda lepiej niż 10 minut pieszo, co nie?

Nawet oko mało wprawionego obserwatora zauważy, że rowerem da się dojechać dużo dalej w 10 minut. Co z tego wynika? Po prostu trzeba promować dojazd rowerem do stacji, bo więcej osób będzie w stanie dotrzeć do ŁKA w 10 minut pieszo niż rowerem.
Jak to zrobić?
Po pierwsze, budować przyjazną rowerzystom infrastrukturę na osiedlach, z ciągłymi i bezpiecznymi drogami dla rowerów, po których bezpiecznie będą mogły się poruszać zarówno młodzi, jak i starsi.
Po drugie, kryte parkingi dla rowerów przy stacjach.
Po trzecie, można wypróbować system krytych parkingów rowerowych na osiedlach bloków, gdzie mieszkańcy będą mogli trzymać swoje rowery poza mieszkaniem (w którym nie zawsze jest miejsce) bez strachu o kradzież. Takie hangary rowerowe powstają w wielu miastach Zachodu. Klucze do schowka będą mieli jedynie mieszkańcy przypisani do schowka, uiszczający niewielką opłatę roczną za utrzymanie wiaty (w Londynie kosztuje to kilkadziesiąt funtów rocznie).

Pełen tekst wraz z analizą każdego przystanku z osobna, znajdziecie na blogu Kosmografie (kliknij).